poniedziałek, 21 października 2013

Naturalne serum pod oczy z kwasem hialuronowym i Gotu Cola

Już jakiś czas temu dostałam do testów owe serum pod oczy, czy mnie urzekło...? hmmm mam troszkę mieszane uczucia...



Dlaczego się waham? Może dlatego że miałam zbyt wygórowane oczekiwania wobec tego produktu (zresztą wobec każdego tego typu tak mam), myślałam że serum zdziała cuda pod oczami...

Nie żebym była zawiedziona, wręcz przeciwnie, bardzo go polubiłam i przyjemnie się stosowało.

Cały opis (skład) produktu znajdziecie TU.

Serum posiadało lekką, delikatnie kremową konsystencję, które nałożone pod oczy dawało uczucie przyjemnego chłodu i nawilżenia.
Lubiłam stosować je same na dzień, gdyż świetnie nadawało się pod makijaż. Kosmetyki kolorowe nie ważyły się i trzymały bez zarzutu. A nawilżenie było odczuwalne przez cały dzień! 
Serum likwidowało obrzmienia wokół oczu, zwłaszcza poranne lub spowodowane podrażnieniami, również napinało skórę tych okolic. Po nałożeniu bardzo szybko się wchłaniało, nie zostawiało święcącego filmu.
Natomiast na noc samo serum mi nie wystarczało, ponieważ było zbyt lekkie.

Podsumowując: produkt godny polecenia, jeżeli szukacie ukojenia delikatnego odżywienia, oraz nawilżenia okolic oka. Lecz jeżeli chodzi o redukcję zmarszczek,to samo nie podoła temu! Może ono zapobiec powstawaniu kolejnych, dzięki świetnym składnikom (małocząsteczkowy kwas hialuronowy, gotu cola, kwasy omega 3,biała herbata itd.).

Polecam serum, do wzbogacenia codziennej pielęgnacji.





sobota, 4 maja 2013

Kuracja antycellulitowa - BingoSpa, body wraping

Witam! Miałam problemy z ładowaniem zdjęć:( dlatego tak długo nic nie pisałam. Ale już problem rozwiązany i będzie ukazywać się więcej wpisów.


Nawiązując do postu z recenzją koncentratu antycellulitowego Bingo Spa, chciała bym przedstawić rezultaty mojej w sumie troszeczkę niesystematycznej kuracji tym specyfikiem.

"Zabiegi" rozpoczęłam 21 lutego. Z początku odbywały się 2 razy w tyg, później moje lenistwo wzięło górę i smarowałam się raz na tydzień;(. W sumie 12 wieczorów spędziłam dzielnie owinięta folią i kocykiem;).

Ostatni raz myślałam ze nie wytrzymam i że zaraz się spalę...ale wytrwałam do końca:D - może dlatego że coraz cieplej jest na zewnątrz.


A OTO REZULTATY:





Od teraz zacznę wykonywać zabiegi ale bez foli, po prostu posmaruję się koncentratem przed spaniem i wejdę pod kołderkę. Może zmniejszy to działanie kosmetyku, lecz niestety nie mam ostatnio czasu, a jak już go mam poświęcam na wypoczynek (wykańcza mnie praca;[ ), a z folią jest dużo zabawy.

Bardzo polecam być regularnym, a wtedy rezultaty przewyższą oczekiwania. Ja jestem zachwycona tym sposobem na pozbycie się cellulitu. Z dietą i ćwiczeniami koncentrat zdziała cuda i to w bardzo krótkim czasie.

sobota, 6 kwietnia 2013

Moje pierwsze pełnowymiarowe YANKEE CANDLE

Chyba wszyscy słyszeli o tych świecach...ja chodziłam napalona na nie już od dobrych kilku miesięcy i ciągle było mi szkoda pieniędzy.

Moje pierwsze zamówienie zaliczyłam do bardzo nieudanych, gdyż zamówiłam wosk który dotarł do mnie cały rozsypany i starczył na jedno palenie. Natomiast przy następnym pokusiłam się na 4 tarty i 1 sampler. Niestety woski jak dla mnie są zbyt intensywne, wręcz się przez nie rozchorowałam. Były to bardzo popularne zapachy: Red Velvet, Fluffy Towels, Pink Sands, Soft Blanket oraz sampler Garden Hideaway.

Jak przyszły te malutkie tary byłam w niebo wzięta, pachniały przepięknie;] Lecz jak odpaliłam pierwszy z nich, padło na Soft Blanket...niestety wytrzymałam 5 min i musiałam gasić oraz wietrzyć pokój;[ Na drugi dzień spróbowałam mój ulubiony zapaszek, czyli Pinks Sands i znowu to samo, lecz już bardziej dramatycznie: nudności, wymioty... z kolejnymi nie próbowałam, oddałam wszystkie woski koleżance. Pozostawiłam tylko małą świeczuszkę, która jako jedyna się sprawdziła i czerpałam z niej przyjemność.
Nie wiem co mają w sobie te woski do kominka, ale wszystkie posiadają w sobie jakąś drażniącą słodką nutę.

Po ostatniej porażce nie zniechęciłam się do Yankee Candle i  zamówiłam już pełnowymiarowe świece. Po tym jak sampler spełnił swoje zadanie, pomyślałam że jednak wosk świec mnie nie 'uczula' i mogę się pokusić na dużą wersję-   nie zawiodłam się;]


Wybór padł na:

Orchard Pear - piękny słodki gruszkowy zapach, bardzo naturalny.
Pink Lady Slipper - niezwykle dziewczęcy, świeży zapach, czuję fiołka i różę
White Gardenia - czysty kwiatowy zapach, niesamowicie wiosenny.

A Wy jakie macie doświadczenia z Yankee Candle?

wtorek, 19 marca 2013

Prezenty do testowania^^

Cześć! Dziś pokrótce przedstawię wam kosmetyki jakie dostałam do testów. Dzięki uprzejmości Pani Uli, która prowadzi sklep NATURIKA.pl  w moje ręce wpadły:



1. Brzoskwiniowy Kolagen do dłoni z masłem Shea, BingoSpa.  
Już teraz stał się moim ulubieńcem głównie ze względu na trwały i piękny zapach. Duża pojemność na pewno pozwoli mi dobrze przetestować balsam.

2. Liftingujące Kwasy owocowe AHA - Alfahydrokwasy -50%,  BingoSpa.  
Jak na razie szukam informacji jak odpowiednio stosować tego typu kosmetyk. Nie chcę zrobić sobie nim krzywdy krzywdy. Ale mam bardzo duże oczekiwania co do tego produktu.

3. Naturalne serum pod oczy z kwasem hialuronowym i Gotu Cola.  
Ostatnimi czasy zaczęłam bardzo przywiązywać uwagę do pielęgnacji cery, a do okolicy oczu szukam czegoś wyjątkowego, kto wie może to serum przypasuje mi^^. 

Wkrótce napiszę o nich coś węcej.

Pozdrawiam!
 

czwartek, 7 marca 2013

Pudelkowo

W codziennym rutynowym przeglądzie Pudelka natrafiłam na artykuł z Seleną Gomez, w którym to zostały umieszczone jej zdjęcia w pięknych stylizacjach.

Szczególnie przykuła moją uwagę niezwykle oryginalna, a jednocześnie prosta i nieskomplikowana chabrowa sukienka. Mam wrażenie jakby wyszczuplała w tali;) (też taką chce^^).


żródło: www.pudelek.pl

Natomiast 'fikuśny' komplecik, prezentuje się przecudnie. Przede wszystkim w  górnej części urzekła mnie  złota wstawka, która łączy staniczek z dołem bluzeczki. Kolory fajnie przez siebie przechodzą, idealna skomponowane, wymarzone na wiosnę. Proste spodnie w tym samym wzorze, dopełniają cały strój.
Dodatki też fajnie współgrają. 
Jedynie do czego mogę się przyczepić to buty.


żródło: www.pudelek.pl


A Wy co myślicie?
Podoba Wam się?

wtorek, 5 marca 2013

Aktualna pielęgnacja cery

Mam cerę mieszaną ze skłonnościami do zaskórników, zapychania się oraz wyprysków. 
Chociaż ostatnio zauważyłam zmiany i pryszcz jak się pojawi to dosłownie raz na miesiąc.
Mam wrażenie że to dzięki pielęgnacji... Nie wysuszam swojej skóry jak to robiłam poprzednio, ponieważ kosmetyki do cery trądzikowej tak działają. Postawiłam na nawilżenie i odżywienie. 

Pielęgnacja jaką stosuje nie jest droga, większość produktów można znaleźć w drogerii i w sklepie 'zrób sobie krem'.

Tak to wygląda: część kosmetyków trzymam w łazience, w pokoju i lodówce^^

Część oczyszczająca:



1. Synergen żel - to z nim zdradziłąm mojego ulubieńca z biedronki. Super pachnie, mało wydajny, delikatnie ściąga ale za to pięknie oczyszcza skórę. Używam go raz dziennie, wieczorem.
2. Ziaja Ulga - płyn micelarny, UWAGA! BUBEL! jak się dostanie do oczu to pali je niemiłosiernie, także trzeba z nim uważać. Zmęczę to opakowanie i już nigdy więcej na niego nie spojrzę.
3. Bebuty biedronka - również płyn micelarny, nabyłam go 2 dni temu. Całkiem przyjemny, nie szczypie w oczy! zmywa makijaż przeciętnie, na razie wrażenia ok;]
4. Bielenda - płyn dwufazowy, do zadań specjalnych jak np. makijaż wodoodporny. Sprawdza się bdobrze, nie szczypie.
5. Na koniec moja mieszanka OCM - jak w danym dniu użyję produktu z sylikonami, to przemywam nią później buzię.

 

Część pielęgnująca:

 

Mój koszyczek który trzymam przy toaletce w pokoju;)


1. W buteleczce z pompką trzymam serum z witaminą C (przepis ze strony, Mazidła). Bardzo dobre i dobrze działające na skórę. Delikatnie rozjaśnia i wygładza.
2. Planet Spa, Avon - Żel pod oczy, takie tam mazidło, nie zauważyłam spektakularnego działania.
3. Ziaja - tonik nagietkowy, bardzo lubię toniki Ziaji, są tanie, wydajne, moja skóra je lubi i nie zawierają alkoholu.
4. Verona - serum z olejem arganowym i kwasem hialuronowym. Stosuję czasami pod krem, a czasami samego na dzień, bardzo przyjemne i tanie mazidełko;)
5. L'Oreal - filtr UV, już moje 2 opakowanie. Posiada on filtr 50 Pa+++. Kupuje na allegro.
6. Bielenda - krem na dzień. Przyzwoity, nie zawiera parafiny.
7. Nivea - krem na noc. Uwielbiam zapach klasycznego kremu nivea i ten również taki ma.
8. Kwas hialuronowy 1,5% i Olej arganowy - mieszam razem parę kropelek i nakładam pod krem rano bądź wieczorem.
9. Oriflame - uniwersalny kremik, ze mną już od paru lat. Mam problem z łuszczącą skórą w zagłębieniach przy płatka nosa, jedynie on działa. Czasami nakładam pod oczy i na usta.
10. Krem pod oczy z masłem shea i wit. E, z przepisu Czarszki, troszkę zmodyfikowane przeze mnie.

Pielęgnacja specjalna:

 


1. Planet Spa, Avon - maseczka z kawiorem, typu peel-off. Świetnie się sprawdza przed większym wyjściem, jak już nie ma czasu na peeling. Super odświeża skórę.
2. Planet Spa, Avon - maska z sake i japońskim ryżem, również peel-off. Podobne działanie jak poprzednia.
3. Korud, mikrodermabrazja - świetnie oczyszcza cerę i spłyca blizny. Stosuję raz w tygodniu z żelem do mycia.
4. Spirulina, algi morskie - maseczka bardzo ładnie oczyszcza i odżywia skórę, od roku już ze mną;]

Tak się przedstawia moja cała pielęgnacja.
Jak można zauważyć wszystkie kosmetyki do najdroższych nie należą, a jestem w większości zadowolona.

Na dzień dzisiejszy nie borykam się z ciągle pojawiającymi się pryszczami. Pory po peelingu są oczyszczone i delikatnie ściągnięte dzięki maseczkom. Natomiast kremy i inne przedstawione smarowidła nieźle ją nawilżają;]. Szczególnie przywiązałam się do oleju arganowego i żelu hialuronowego, odkąd zakupiłam w tamtym roku, tak do teraz stosuję dzień w dzień. To już moje któreś z kolei opakowania i na pewno nie ostatnie!.

poniedziałek, 4 marca 2013

Veet 'Debiut' VS Joanna 'Sensual'

Porównanie dwóch wyrobów do depilacji, które mają na zadanie usunąć włosy szybko i skutecznie...ale czy tak rzeczywiście jest?

Nie będę rozpisywać się o składzie, o tym co obiecuje producent itp. skupie się na ich działaniu i czy rzeczywiście warto zainwestować w któryś z produktów.


Ja plastrów tego typu używam szczególnie do usuwania wąsika oraz włosków pod brwiami, czasami również na rękach i w strefie bikini.

Plastry Joanna 'Sensual' usuwają włosy ale tylko te dłuższe i też nie wszystkie;(. Wosk jest mało lepki. Mogą one służyć tylko do likwidacji martwego naskórka;D. Dlatego jestem bardzo rozczarowana i męcze to pudełko od dłuższego czasu. Kiedyś były zdecydowanie lepsze, zwłaszcza wersja na przeźroczystej foli.

 Zestaw składa się z 6 podwójnych plastrów oraz tubki oliwki. Na zdjęciu plaster jest już częściowo ścięty.

Dawno temu miałam plastry przeznaczone stricte do depilacji twarzy, również z Joanny. Niestety był to identyczny produkt lecz w mniejszej wersji i parę złotych droższy.  Dlatego ja wole kupować duże opakowanie i ciąć na kawałki, bardziej się to opłaca.

Plastry Veet 'Debiut' zakupiłam parę dni temu i jestem z nich o wiele bardziej zadowolona. Wypróbowałam je już w kilku miejscach. Wyrywają włoski nawet te najmniejsze;].
Wosk jest plastyczny, miękki i lepki.

W zestaw wchodzi 5 podwójnych plastrów, dwie chusteczki oraz instrukcja dla debiutantki;D

Plasterki Veeta naklejałam kilka razy i za każdym wyrywały włoski, wiadomo że nie tak jak za pierwszym, ale i tak lepiej od tych z Joanny, które da się użyć tylko raz.

A oto kawałek mojej ręki i kłaczki przed depilacją

Plastry Joanna

 Widać że nie usunęły wszystkich włosów

Plastry Veet

 Tuż po, widać nawet gdzie się kończy granica;]


Tak wygląda ręka po depilacji plastrami Veet, trochę czerwona ale to normalne. Natomiast widać że spełniają swoje zadanie. 

Na obu rękach zużyłam półtora podwójnego plastra.

Cena plastrów Joanna to około 8-10zł, natomiast z Veeta to koszt rzędu 10-12zł.

Ja zdecydowanie polecam Veet, może jest ich mniej i cena wyższa, ale działają o wiele skuteczniej i wydajniej, co przy takim zabiegu jest ważne.

Niektórym ciężko znieść ból związany z depilacją, także warto dobrać takie produkty, które wydrą włosy za pieszym razem, bez zabawy i nerwów.


niedziela, 3 marca 2013

Bardzo dobry krem, EVREE 'hand care'

Dłonie dla kobiet są jak wizytówka. Warto o nie dbać, gdyż to one w dużej mierze zdradzają nasz wiek^^.
Wiele z Nas najwięcej uwagi poświęca pielęgnacji twarzy, włosów itp... a pomija dłonie, które są najbardziej narażone na czynniki zewnętrzne.

Przyznam się szczerze że do niedawna nie robiłam zupełnie nic dla swoich rączek. Od wielkiego dzwonu, po dużych porządkach sięgałam po krem, który kiedyś tam kupiłam. Nie miałam nigdy żadnych problemów z suchością skóry w tym miejscu. Natomiast teraz poszukuję coraz to lepszego kremu który szybko i na dłużej nawilży moje suche i spracowane dłonie.

Będąc jakiś czas temu na zakupach w Rossmannie, sięgnęłam po bliżej mi nieznany krem firmy EVREE, który wyczaiłam na promocji. Po przyjściu do domu i wypróbowaniu kosmetyku byłam niesamowicie zaskoczona, gdyż świetnie nawilża i szybko nadaje skórze ładnego wyglądu.

Cena jest niewielka (około 5,90zł na promocji) w porównaniu tego co dostajemy:
*krem super nawilża na dłuższy czas,
*dłonie się nie kleją, 
*szybko się wchłania,
*daje uczucie niezwykle gładkiej i wypielęgnowanej skóry,
*zapach delikatny, trochę mydlany, także pod tym względem szału nie ma - jak dla mnie;],
*przyzwoicie wydajny,
*opakowanie wygodne, korek nierozkręcany.

Jest to bardzo przyzwoity krem przy którym zostanę dłużej, dopóki mi się nie znudzi lub znajdę coś lepszego.

Jak widać na zdjęciu kończę pierwszą tubkę i zaopatrzyłam się już w drugą (znów był na promocji^^), tak jestem nim zachwycona ;))


Jak ktoś chce poczytać co pisze producent i jaki ma skład, tylko uwaga bo przez te biało-czarne literki na czerwonym tle... można dostać oczopląsu hehe;D



Bardzo polecam wypróbować ;)


sobota, 23 lutego 2013

BingoSpa - koncentrat do 'body wrapping'

Witam czytelniczki mojego skromnego bloga;]

W ostatnim czasie moje życie i poukładany świat obróciły się o 180 stopni i stanęły na głowie  ;))). Mianowicie: zmieniłam stan cywilny;] oraz w końcu znalazłam pracę.
Próbuje poukładać wszystko na nowo i odnaleźć się, lecz pochłania to dużo mojego czasu oraz energii. Dlatego też przez dłuższy okres nie dodawałam żadnych wpisów za co z góry przepraszam.

Dziś przedstawię moją nową 'broń' przeciwko skórce pomarańczowej.
Jakieś parę dni temu natrafiłam na tego bloga (KLIK), i po jego lekturze skusiłam się na jeden z zachwalanych produktów. Jest nim KONCENTRAT CYNAMONOWO-KOFEINOWY Bingo Spa , przeznaczony do zabiegu BODY WRAPPING.

'Body Wrapping' polega na owijaniu ciała folią posmarowanego wcześniej odpowiednim preparatem, w celu pobudzenia krwi i limfy, które sprzyja - wyszczupleniu, wygładzeniu, zredukowaniu cellulitu oraz poprawieniu stanu skóry.

Ja ten zabieg będę stosowała wyłącznie na udach, pośladkach i łydkach gdyż tam zostałam zaatakowana przez nieprzyjaciela^^.
Można wykonywać go również na inne części ciała i ujędrnić np. brzuch.




Użyłam koncentratu już 2 razy i jeszcze o jego antycellulitowemu działaniu nie mogę się wypowiedzieć, gdyż potrzeba przynajmniej miesiąca aby dostrzec jego redukcję.
Lecz po tych dwóch użyciach zauważyłam że skóra na udach i pośladkach jak nigdy jest gładziutka i naprężona;]


Ma on kolor i konsystencje pomarańczowego  budyniu. Zapach jest dość intensywny, czuję pomarańczę i goździki. Zdecydowanie umila cały zabieg;]]


Moja relacja z zabiegu:

Po prysznicu i wykonanym pilingu nóg oraz pośladków nałożyłam minimalną ilość kosmetyku na wybrane miejsca. Wchłoną się błyskawicznie. Następnie owinięta w folie wskoczyłam pod kołderkę^^. Przez 10min nie czułam nic...byłam trochę zawiedziona, myślałam że wyrzuciłam pieniądze w błoto. Lecz po upływie tego czasu zaczęła się jazda:D. Grzało mocniej i mocniej...wręcz piekło, szczypało. Ale ja dzielnie leżałam i po ciężkich 45min zdjęłam folię. Po czym moim oczom ukazała się niesamowicie gładka i jędrna skóra, niczym taka jaką posiadają niemowlaczki sami wiecie gdzie^^.

Ciekawa jestem jak sytuacja z cellulitem będzie się przedstawiać po miesiącu. Mam dobre przeczucia. Może nawet wrócę do masażu bańkami chińskimi i do ćwiczeń które również zaniedbałam.

Jeżeli któraś z Was poddawała się zabiegowi Body Wrapping? Koniecznie dajcie znać!

poniedziałek, 12 listopada 2012

MARION - ocet z malin

W ostatnim czasie zapanowała wielka moda na olejowanie włosów, jest to bardzo ciekawa i na pewno skuteczna metoda. Lecz jej zdecydowanym minusem jest to, że potrzeba większej zabawy niż np. ze zwykłą odżywką.
Trzeba mieć duża cierpliwość, być systematycznym i poświęcać wiele czasu.
Ja ograniczam się jedynie od stosowania raz w tygodniu (w wolnym czasie, jak mi się przypomni) na noc oleju kokosowego Vatika i jestem nawet zadowolona. Wiem że gdybym częściej go używała, przyniosło by bardziej spektakularne efekty, ale perspektywa ulizanych włosów w dzień skutecznie mnie odstrasza. Także szukam o wiele "łatwiejszych" sposobów na piękne i zdrowe włosy.

Ostatnim odkryciem jakie dokonałam w niewielkiej osiedlowej drogerii jest "Kąpiel odbudowująca włosy" firmy MARION z octem z malin.


Jeszcze nie do końca wyrobiłam sobie o nim opinię, ale efekty już po 3 użyciach zauważyłam;]

Mam dosyć długie (za łopatki), proste włosy z tendencją do przetłuszczania się u nasady i suchych końcówek.  Farbuję je na b.jasny blond(odrosty). 

Po zastosowaniu tego kosmetyku, dało się zauważyć to że po wyschnięciu nie są one przyklapnięte jak zawsze, tylko uniesione zwłaszcza u nasady. Daje on efekt lekkości włosom, jakiego dawno nie miałam;] również ku mojemu zdziwieniu nawet nadał im połysk;)))

Oczyszcza na piątkę, ma ładny zapach niestety czuję go jedynie w butelce. Produkt jest trochę ciężki w obsłudze;[ Jego konsystencja jest  jak woda, także wylewa się poza dłoń. Ale wydajność wg mnie zadowalająca, producent pisze że ponoć butelka (130ml) ma wystarczyć na 5 użyć,  ja wykorzystałam go do 3 myć, a zużycie widać na zdjęciu.


Warto spróbować, gdyż wiele nie kosztuje.

Istnieje podobny kosmetyk z marki Yves Rocher, ja niestety go nie miałam i nie zamierzam kupować, bo cena nie zachęca;[ Ale ponoć działa dużo lepiej od tego z Marion.
Także dajcie znać jeżeli któraś z Was go próbowała, chętnie poczytam opinie;]

Pozdrawiam;****

wtorek, 4 września 2012

INGLOT - moja pierwsza paleta

Witam wszystkich! Po tak długiej nieobecności powracam z najnowszym cieniowym nabytkiem;]
Paletę skomponowałam przy pomocy wielu recenzji w internecie...
Wiem, wiem...nie ma w niej fikuśnych kolorków tylko same cielaki i brązy... no cóż są to moje ulubione, w których czuję się swobodnie. Niestety mam taki kształt oka że ciężko powariować z kolorami, gdyż opadająca powieka niestety ale i tak by je przysłoniła...



378 - matowy ciemny brąz (gorzka czekolada)
329 - matowy średni brąz (wpada w szarość)
460 - matowy średni brąz ze złotymi drobinkami (bardzo podobny do poprzednika lecz o 2 tony jaśniejszy)
402 - perłowy złotawo brązowy (coś jak kawa z mlekiem, lecz nie do końca - mój ulubieniec na całą powiekę ruchomą;] dobry do szybkiego make-upu;])
461 - matowy jasny brąz ze złotymi drobinkami ( cappuccino )
503 - matowa popiel ze złotymi drobinkami
463 - matowy cielisty wpadający w żółty kolor ze złotymi drobinkami
395 - cielista perła (idealny w kącik wewnętrzny)
353 - matowy cielisty kolor (super na całą powiekę dla jasnej karnacji)
352 - matowy cielisto- różowy kolor (również idealny na całą powiekę)

Mała dygresja na temat freedom system... Jest to naprawdę świetny sposób na wybranie sobie takich kolorków jakich będziemy używać i w jakich dobrze będziemy się czuć... Często gotowe palety zawierają takie cienie, które nie każdemu w pełni  spasują.
A przy takim rozwiązaniu wygodne jest jeszcze to, że jak jakiś produkt się szybko zużyje nie musimy kupować kolejnej takiej samej paletki, tylko jeden cień (zazwyczaj jest taki problem z jasnymi cieniami).
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...